Share the post "Poznaj inspirującą historię Any Machado"
- Podziel się...
Wyzwanie zostało postawione: opowiedzieć jej historię w pierwszej osobie. By podzielić się swoją długą, ale wyraźnie zwycięską podróżą.
Rozmawiamy o Anie Machado, twórczyni strony na Instagramie "Body & Soul Ana Machado, 23-latka, która przeszła przez duże wahania wagi(74 kg do 54 kg i z 54 kg do 85 kg), ale udało jej się znaleźć równowagę. Teraz dowiedz się więcej o całym procesie.
Ana Machado, historia sukcesu
"Nazywam się Ana Margarida Machado i mam 23 lata. Ukończyłam studia z zakresu edukacji wczesnoszkolnej, pracuję w żłobku i jestem twórczynią strony na Instagramie "Body & Soul Ana Machado".
Nie jestem zbyt dobra w opisywaniu siebie, jednak uważam się za osobę powściągliwą, ale pogodną, zdecydowaną i niezwykle perfekcyjną.
Niezbyt "sprawna" przeszłość
Zawsze wiedziałam, że jestem "pyzata", odkąd pamiętam. Moja skłonność do nadwagi jest niezaprzeczalna i od dawna marzyłam, że kiedyś uda mi się schudnąć.
Prawda jest taka, że nigdy nie czułam się naprawdę zadowolona ze swojego wyglądu fizycznego, co miało silne reperkusje na moją samoocenę i pewność siebie, ponieważ żyłam z niezliczonymi kompleksami i bardzo wstydziłam się wszystkiego, co wiązało się z większą ekspozycją ciała (zbliżające się lato, było dla mnie koszmarem...).
Kiedyś jednak przyzwyczaiłam się do myśli, że jestem taka z przyczyn genetycznych i że zawsze taka będę (dziś wiem, że głęboko się myliłam!). Kilka razy próbowałam schudnąć, z chwilowym sukcesem, ale zawsze kończyło się na tym, że odzyskiwałam utracone kilogramy (a nawet więcej...).
Schudnij w zdrowy sposób i nie zyskaj z powrotem! Porozmawiaj z dietetykiem online już teraz!
Miałam 17 lat i 74 kg, gdy po raz pierwszy zdecydowałam się schudnąć. Dzięki zmianie diety i chodzeniu na spacery zeszłam do 54 kg. Osiągnąwszy wagę, którą chciałam zrzucić, wróciłam do starych nawyków.
Dodatkowo przez 3 lata przyjmowałam codziennie kortykoidy w celu leczenia problemów z układem oddechowym i w latach 2010-2015 przytyłam 31 kg. Z 74 kg przeszedłem do 54 kg i z 54 kg do 85 kg.
Dziś rozumiem, dlaczego zwolniłem. Prawda jest taka, że patrzyłam na ten okres mojego życia jak na "dietę" i nie odkryłam jeszcze prawdziwej pasji, którą czuję do ćwiczeń dzisiaj. Nie zakochałam się w tym stylu życia, żyłam nim z pewnymi wyrzeczeniami, a gdy osiągnęłam upragnioną wagę, zostawiłam to wszystko za sobą...
Decydujące "kliknięcie
Stare nawyki oznaczały złą dietę i całkowitą siedzącą pracę. Spędziłam ponad rok bez wchodzenia na wagę, a kiedy to zrobiłam, to był wielki szok. Miałam 22 lata, 85 kg przy wzroście 1,65 m, co oznaczało BMI 31 (stopień 1 otyłości) i ciało, którego nie uznawałam już za swoje.
Czułam ogromne rozczarowanie sobą, że znowu przytyłam, bardzo bolało mnie oglądanie starych zdjęć z czasów, gdy się odchudzałam, bolało (tak bardzo!) oglądanie tego ubrania przechowywanego w szafie, które tak dobrze na mnie wyglądało, a które już nie pasowało. Przede wszystkim bolało czuć to wszystko i nie mieć siły, by się zmienić.
Nie zawsze miałam taką siłę, jaką mam dzisiaj. Nienawidziłam swojego ciała, żyłam nim udręczona i nie robiłam nic, aby to zmienić, aż do dnia, w którym postanowiłam, że od tej pory będę na serio...To właśnie wtedy, pod koniec maja 2015 roku, zamiast przejść na "dietę" tymczasowo, postanowiłam zakończyć styl życia, który prowadziłam.
Po raz pierwszy miałam zamiar pójść na plażę z dziećmi ze Żłobka, w którym pracuję. Od razu, z oczywistych powodów, odłożyłam na bok pomysł założenia bikini. Postanowiłam więc kupić kostium kąpielowy... Przymierzyłam kilka kolorów tego samego modelu i zdecydowałam się na czarny, bo wszystkie inne jeszcze bardziej podkreślały mój tłuszczyk.
Mogę powiedzieć, że nigdy nie zapomnę tego, co czułam, gdy patrzyłam na siebie w lustrze przymierzalni, wewnątrz stroju kąpielowego w rozmiarze 44. Słowa, które odbijały się echem w mojej głowie były właśnie takie: "Zamieniłam się w kupę tłuszczu". I w tym momencie rozpłakałam się. Płakałam ze smutku, ze złości, z braku miłości do siebie. Nie chciałam być taka.
Wielki zwrot
Choć już wcześniej czułam chęć zmiany, nie mam wątpliwości, że ten odcinek był kluczowy dla tego "kliknięcia" i podjęcia decyzji, że muszę (naprawdę!) się zmienić. Dzięki reedukacji dietetycznej i ćwiczeniom fizycznym (początkowo spacerom, a później siłowni) schudłam 32 kg.W szpitalu towarzyszył mi i nadal towarzyszy dietetyk, a na siłowni trener. Wiem, że to nie zawsze jest łatwe, ale kiedy jest taka możliwość, myślę, że posiadanie wsparcia profesjonalistów robi różnicę.
Oczywiście, wola zmiany musi być nasza, ale to towarzyszenie jest sposobem na to, aby czuć się bardziej kierowanym i zmotywowanym.Często jestem pytana, czy moje odchudzanie miało jakąś dodatkową "pomoc", ale prawda jest taka: NIGDY nie uciekałam się do leków, operacji lub zabiegów estetycznych, aby schudnąć, ponieważ wierzę, że w tej podróży najważniejsze jest zbudowanie niezbędnych fundamentów dla PRAWDZIWEJ i trwałej zmiany przez całe życie.
Aby to osiągnąć, konieczna jest zmiana nawyków w stylu życia, w zakresie odżywiania i aktywności fizycznej.
Jeśli chodzi o jedzenie, nauczyłam się lubić wiele potraw, których w przeszłości nie włączałam do swoich posiłków. Zaczęłam faworyzować warzywa, białe mięso, jajka i wszelkie ryby, a węglowodany proste zastąpiłam złożonymi. Początkowo najtrudniej było mi unikać słodyczy i ciastek.
Od zawsze miałam ochotę na słodycze, już od najmłodszych lat wszelkiego rodzaju słodkości były dla mnie prawdziwą pokusą... zwłaszcza jeśli były czekoladowe! To wcale nie było łatwe, ale nauczyłam się nad tym panować i dziś nie deprawuję się, gdy naprawdę mam na to ochotę!
Jeśli chodzi o ćwiczenia fizyczne, to gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że teraz będę namiętnie ćwiczyć i że będę trenować 6 razy w tygodniu, to roześmiałabym mu się w twarz i pomyślałabym: "Oszalałeś!
Prawda jest taka, że przez lata i lata moją wymówką było "nie mam czasu". Obecnie, mając do dyspozycji znacznie mniej czasu niż kiedyś, robię je. Wygospodarowuję czas na treningi, na to, co dla mnie najlepsze i na odpoczynek również. I to nie jest obowiązek, tylko wybór. Wybór, którego dokonuję z przyjemnością, z pasją... bo w dniu, w którym staje się obowiązkiem, przestaje mieć sens.
Moje życie obróciło się o 180 stopni, a ćwiczenia fizyczne niewątpliwie odegrały w tej zmianie kluczową rolę. Kiedy mówię, że byłam najbardziej siedzącą osobą, jaką można sobie wyobrazić, to naprawdę prawda. Byłam osobą, która zawsze wymyślała wymówki, żeby nie iść na zajęcia wychowania fizycznego.
Tej osoby, która uciekła od sportu i dla której każda aktywność wymagająca nieco więcej ruchu była prawdziwą torturą. Zrobiłam jednak pierwszy krok, aby zmienić swój siedzący tryb życia i od tego czasu nigdy nie przestałam. Pierwsze kilka spacerów było horrendalne. Trudno było oddychać. Zrobiłabym pół tuzina kroków i musiałabym zrobić przerwę. Bolały mnie kolana, bolały mnie plecy... bolało mnie całe ciało, na zewnątrz, a przede wszystkim wewnątrz, za to, że w wieku 22 lat pozwoliłam sobie dojść do takiego stanu. Bolało, ale upierałam się, z każdym dniem trochę bardziej.
Później dołączyłem do siłowni i coraz bardziej lubiłem tam chodzić. Kiedy zacząłem poświęcać się kulturystyce, wtedy naprawdę się zakochałem.
Zakochałam się w tym, że ciągle stawiałam sobie wyzwania, widziałam, jak zmienia się moje ciało i wszystko, co dla mnie znaczyło: terapia, moja codzienna ucieczka, moja chwila spokoju. Dziś już nie wiem jak żyć bez ćwiczeń fizycznych.
W niecałe 5 miesięcy, przy 32 kg mniej, przeszłam z XL na XS, z 44 na 34/36. Moje problemy z oddychaniem praktycznie zniknęły, a badania krwi nigdy nie wyglądały tak dobrze.
Nie mam już wysokiego cholesterolu i trójglicerydów, problemu, który dręczył mnie przez lata; nie mam już epizodów duszności i czuję się bardziej energiczna niż kiedykolwiek. Nauczyłam się dobrze odżywiać, naprawdę zakochałam się w tej podróży, a miłość do fitnessu rosła w siłę.
Czy to było łatwe? Wcale nie! Napotkałem kilka (dużych) trudności, zarówno fizycznych jak i psychicznych, choć te fizyczne były "łatwiejsze" do pokonania. Na poziomie psychologicznym, podczas odchudzania, musiałam nauczyć się radzić sobie z moim lękiem przed porażką, przed tym, że nie będę w stanie kontynuować,... krótko mówiąc, musiałam nauczyć się bardziej wierzyć w siebie. Nauczyłem się, uwierzyłem i odniosłem sukces.
Walka o równowagę
Jednak moja utrata wagi była dziwnie szybka, a poziom masy tłuszczowej spadł zbyt mocno. Waga to pokazała, a lustro też nie kłamało... niezadowolona, że z natury jestem, w końcu zrozumiałam, że moja droga też nie jest taka. Chciałam mieć ciało o kształtach, "krzywiznach".
Jednak dla osoby, która zawsze miała nadwagę i tak ciężko walczyła, aby ją stracić, nie jest łatwo zaakceptować myśl o tym, że zobaczę, jak cyfry na wadze rosną... ale zaakceptowałam to. Przyjęłam i zaufałam tym, którzy mogli mi pomóc i to była najlepsza rzecz, jaką mogłam zrobić. Po drodze coraz bardziej ufałam sobie. Obecnie obserwowanie, jak moja waga idzie w górę, a ciało nabiera kształtów, było dla mnie powodem do dumy.
W tej chwili, ze względu na wzrost masy mięśniowej, jestem przy 55 kg. To była duża zmiana pod każdym względem, nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Po odchudzaniu musiałam walczyć z lękiem przed ponownym przytyciem i mogę powiedzieć, że największą trudnością było dla mnie znalezienie równowagi pomiędzy dwoma przeciwnymi skrajnościami. Poznałam obie strony tego samego medalu: nadwagę i późniejszą chudość, co czyni moją historię tak niejednoznaczną. Dziś czuję się szczęśliwsza i bardziej zrównoważona niż kiedykolwiek. Nauczyłam się, że między czarnym a białym jest szarość i że nie powinniśmy być "ani do morza, ani do ziemi". Jestem teraz w stanie, na przykład, cieszyć się bardziej kalorycznym i niestandardowym posiłkiem bez poczucia winy, co kiedyś było dla mnie bardzo trudne.
Na tym etapie byłam zbyt rygorystyczna w kwestii jedzenia i trudno było mi pozwolić sobie na wyjście z rutyny w obawie przed zepsuciem tego, co już osiągnęłam. Na szczęście uświadomiłam sobie, że mniej fit jedzenie jest również częścią zdrowego, szczęśliwego i zrównoważonego życia.
Co tydzień, zazwyczaj w weekend, robię inny posiłek, tzw. cheat meal. Myślę, że ważne jest, aby to zrobić, nie tylko na poziomie fizycznym (ponieważ pomaga przyspieszyć metabolizm itp.), ale głównie na poziomie psychologicznym, unikając wpadnięcia w zbyt restrykcyjną rutynę. Ograniczenie nie przynosi i nigdy nie przynosiło szczęścia ani równowagi.
Wiadomość dla Ciebie...
Zrób pierwszy krok i nigdy się nie poddawaj! ZAWSZE wierz w siebie, bo często ograniczenia są tylko w Twojej głowie. Nie próbuj zmieniać wszystkiego radykalnie, zacznij od małych zmian w diecie, zacznij jakąś aktywność fizyczną (może być tylko spacer). Z czasem zaczynają pojawiać się efekty, a motywacja staje się coraz większa. Poddanie się nie wchodzi w grę! Stań się swoją własną motywacją!
Jeśli ja mogę to zrobić, ty też możesz. Nigdy nie jest za późno - walcz, trzymaj się chęci zmiany i nie odpuszczaj za nic! Nie jestem lepszy od innych, mam swoje słabości i też czasem się łamię. Jeśli chodzi o siłę, którą mam dzisiaj, to znalazłam ją w sobie, w miejscu, w które głęboko wierzę, że wszyscy mamy swoją.
Życie zmienia się proporcjonalnie do naszej odwagi i jeśli naprawdę tego chcemy, to to dostajemy! Bez względu na to, jak wiele wsparcia, motywacji i zachęty mamy od innych, musi ona pochodzić od NAS. Decyzja o zmianie należy tylko i wyłącznie do nas. To codzienna walka, ze wzlotami i upadkami, ale tak satysfakcjonująca i dająca spełnienie... Nauka dbania o siebie, kochania siebie trochę bardziej każdego dnia wynagradza wszystko inne... co do tego nie mam wątpliwości.
Głęboko wierzę, że siła woli jest paliwem naszych marzeń, jakiekolwiek by one nie były. Jeśli jest jedna rzecz, której nauczyła mnie cała ta podróż, to jest to, że nasza wewnętrzna siła może być większa niż wszystko. Nauczyłam się, że w najbardziej szarych dniach możemy znaleźć siły, o których nawet nie wiedzieliśmy, że je mamy.
Dziś dużo bardziej wierzę w siebie i w swoje możliwości pokonywania przeszkód, które życie stawia na mojej drodze na każdym etapie. Czuję się błogosławiony tym zwycięstwem i nigdy nie czułem się tak zadowolony z siebie. Jestem coraz bardziej pewna, że nie ma cudów, jest poświęcenie, wytrwałość i siła woli.
Dlatego jeśli masz marzenia, walcz o nie! Zębami i paznokciami! Co tylko się da! Moje marzenie się spełniło, a raczej to JA spełniłam swoje marzenie! To jest podróż na całe życie i wiem, że jej nie porzucę... bo nie jestem na "diecie", prowadzę zdrowy styl życia bez daty końcowej, w którym zakochuję się każdego dnia... przede wszystkim dlatego, że dziś czuję się innym człowiekiem, nie tylko w ciele, ale i w DUSZY... i to się nigdy nie zmieni.
Nie mogę zakończyć bez podziękowania dla Vida Ativa za zaproszenie mnie do podzielenia się moją historią. Jeśli mogę zainspirować jedną osobę do zmiany swojego życia, to już było warto!
Chcę też podziękować z całego serca osobom, które mnie wspierają (tak bardzo!), każdego dnia. Najbliższe mi osoby, mój dietetyk, profesjonaliści na siłowni i followersi na Instagramie, który również okazał się fundamentalny. Pozwoliło mi to zbliżyć się do ludzi, którzy dzielą tę samą pasję do tego stylu życia i więcej niż wirtualny portal społecznościowy, to prawdziwa sieć wsparcia, motywacji i inspiracji.
Na koniec chcę tylko podkreślić, że moja przeprowadzka była najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się przytrafić. Mogę powiedzieć, że całkowicie zakochałam się w tym stylu życia! Odnalazłam w nim radość życia, której nigdy wcześniej nie czułam i nie wyobrażam już sobie inaczej swoich dni. Czuję się odrodzona i przede wszystkim nauczyłam się kochać i dbać o siebie, o ciało i duszę... a to jest warte więcej niż wszystko inne.
Jestem teraz głęboko szczęśliwa i wiem, czuję i wierzę, że mogę tak żyć już zawsze. Czy "na zawsze" to długi czas? Być może. Ale ja tu będę. Obiecuję, sobie. Niektóre dni silniejsze, niektóre słabsze, ale będę tu... bo nie tylko schudłam: zyskałam życie. Życie, które tak bardzo kocham, i to coraz bardziej!".
A co z tobą? Czy przeszedłeś przez poważną zmianę stylu życia? Stawianie sobie wyzwań i walka o osiągnięcie celów, o których nigdy nie myślałeś, że je osiągniesz? Skontaktuj się z nami pod adresem [email protected] i opowiedz nam o swojej podróży.
Na koniec Twoja historia pojawi się w naszym albumie Before & After na Facebooku i być może zostanie wybrana do specjalnego artykułu Active Life! Weź udział i odważ się zainspirować innych.
Pobierz spersonalizowany plan diety tutaj !
Zobacz także:
- Zmiana Vanessy Alfaro: Poznaj jej historięAnts
- & After - Album